czwartek, 19 lutego 2015

Prolog - Śmierć i życie

Dawno, dawno temu pewien człowiek wyszedł ze swojego domu. Wiało chłodne powietrze, jego szata powiewała. Wiedział co ma zrobić. Kroczył do pewnego domu by poznać przeznaczenie. Wiedział, że ten wybór może zmienić całe jego życie. Nagle skierował swoją dłoń w kierunku jedynej kieszeni w szacie. W środku miał srebrny, lśniący nóż. Skierował go ku plakacie wiszącym na drzewie i podarł ruchome obrazki. Dochodził już do tego domu do, którego ciągle się kierował. Spróbował otworzyć drzwi. Dopiero teraz można było zobaczyć jego kawałek drewna w dłoni zwany różdżką. Szepnął niezrozumiałe słowa, które brzmiały "Alokoora". Tak naprawdę powiedział "Alohomora". Drzwi poruszyły się lekko, a w drzwiach stanął mężczyzna, jedyny obrońca domu.
- To ty ! - krzyknął mężczyzna, a jego długie włosy opadały mu na ramiona.
- Zabiję cię, nędzna szumowino, mieszańcu.
- Jak śmiesz mnie tak nazywać ?!
- Suń się, mugole przodem.
Skierował się do skulonej w kącie kobiety.
- Avada Kedavra !
Zielone światło błysnęło, a ciało kobiety uderzyło o ścianę i opadło na podłogę. Teraz czarnoksiężnik kierował się do "mieszańca".
- Zginiesz !
- Nie będę na ciebie czekał ! Expelliarmus !
- Protego ! - powiedział robiąc pionowy ruch różdżką - Dawaj ! Daję ci szansę ! ZABIJ MNIE !
- Sam tego chciałeś ! Ignis ! - krzyknął podpalając jego szatę.
- Tylko na tyle cię stać ? - rzekł chłodnym głosem - No cóż... Avada Kedavra !
Zielony promień zwalił na ziemię kolejne ciało. Zły czarodziej podszedł do szafki wyszeptał jakieś zaklęcia, otworzył ją, wyjął jakiś puchar i wyszeptał dziwne zaklęcie. Wyglądało to jakby cząstka jego duszy przeniosła się do niego. Wszystko się rozmazało...